wspomnienia z nartorekolekcji
Minęły ferie, a z nimi zacierają się wspomnienia z naszego wyjazdu do Zakopanego oraz Białki Tatrzańskiej. Łatwiej zapamiętać, że było 67 uczestników, którzy jechali jednym autobusem oraz dwoma samochodami, że rozlokowani byliśmy w dwóch domach o przeciętnym standardzie, nawet pamiętamy że był śnieg. Pewnie długo będziemy pamiętać niekończący się korek na tzw. Zakopiance; tragedia podróż z Zakopanego do Krakowa, czyli około 100 km, trwała 5 godzin. Jeszcze inne mniej lub bardziej wyraziste szczegóły można przytoczyć.
Jednakże istotniejsze jest to co zaciera się z czasem w naszej pamięci. Wielkie oczy Adasia kiedy pierwszy raz włożył narciarskie buty, czy zdziwienie Mateusza, że coraz bardziej panuje nad ciągle rozjeżdżającymi się nartami. Coraz rzadziej brzmi w uszach radość Oli, że kolejny raz udało jej się zjechać z dużego stoku, czy też nerwy Olka, który kolejny raz musiał powstać, aby w końcu zwyciężyć i przejechać z najlepszymi całą trasę. Tyle zmagania w wysiłku Szymona nad nielitościwym orczykiem – niby łatwym, ale zazdrosnym o górę.
Umyka, to co istotne…..
kultura bycia naszej młodzieży i dzieci, w zasadzie wszystkim wychowawcom życzymy takich współpracujących podopiecznych. Jeszcze w pamięci są twarze pana Przemka i jego syna Maćka, którzy z całą determinacją, na przekór czarnym, deszczowym prognozom, uporczywie chcieli zmagać się z białczańskimi stokami aż do końca, aż do zdania sprzętu. Przecież po to pojechali. No właśnie jeszcze wizyta na torze saneczkowym, w termach i tych w Białce jak i Chochołowie. Tak miło było poleżeć w termalnej wodzie, wygrzać się. Zaciera się smak dobrej kawy w dobrym towarzystwie, kołacza węgierskiego jedzonego wespół z innymi, czy dzielonej pizzy. Kątem oka napływa obraz Jacka, który z Olkiem zmagał się o sanki, po opuszczeniu lokalu w który zostawili kilkanaście pięciozłotówek chcąc wygrać kolejną maskotkę czy zagrać w grę zręcznościową.
Co jeszcze zostało. Może Król Dawid. Towarzyszył nam w każdej Eucharystii. Widzieliśmy jego młodzieńcze zmagania, brak autorytetów, pogubienie, obecność Boga w jego życiu. Żył tak dawno, niektórzy o nim zapomnieli. Liturgia wyjęła go z lamusa. Jego historia, dylematy bardzo pokrywały się z naszymi.
To był dobry czas. Znowu byliśmy bliżej siebie, bardziej uważni.
Zostaje nadzieja, że to doświadczenie przeniesiemy w życie