Kraków – Energylandia- Częstochowa
Z pojawieniem się zdjęć przyszedł czas zmierzenia się ze wspomnieniami z tego wyjazdu. Pojechaliśmy w 17 osobowej grupie, w której najmłodsza Hania miała 3 latka, a najstarszym uczestnikiem był ks. Proboszcz. Zwłaszcza jeden z uczestników miał wielką satysfakcję. Jechał w nagrodę, jako najlepszy ministrant z grupy młodszej. Mateusz zdobył najwięcej punktów. Nad bezpieczeństwem grupy czuwało troje opiekunów. Wyjazd o godz. 5.00 jest zawsze wyzwaniem, ale któryś raz z kolei udało się nam wyjechać punktualnie.
Pierwszym etapem były Łagiewniki i spotkanie ze św. siostrą Faustyną w celi, odtworzonej przez Siostry Miłosierdzia Bożego w celu uzmysłowienia zwiedzającym w jakich warunkach żyły kiedyś siostry. Potem koronka w kościele, który strzeże ciała św. Siostry od Dzienniczka. Obiad i zwiedzanie wieży widokowej (nie jest dobrym pomysłem przemierzyć taką ilość schodów bezpośrednio po obiedzie). A potem bazylika i msza w kaplicy włoskiej. To właśnie tutaj objawił się nowy ministrant, kładąc mocniejszy fundament pod grupę ministrantów – Ojców w naszej parafii.
Potem wieczorny spacer po Krakowie z jego cudowną iluminacją nie tylko obiektów stałych (sukiennice, Wawel, Kościół Mariacki …..), ale także poruszających się romantycznie ulicami Grodu Kraka – dorożek (przypatrz się zdjęciom w galerii). Idąc za pragnieniem dzieci odważnie stanęliśmy naprzeciw Smoka Wawelskiego wychodząc zwycięsko z tej konfrontacji. Następnie ulicą Kanoniczną ruszyliśmy pod Franciszkańską 3, która byłą świadkiem dialogów polskiej młodzieży z Ojcem św. Janem Pawłem II. Pamiątkowe zdjęcie. I do akademika. Spać. No gdyby nie wirus, który spowodował, że trochę pobłądziliśmy nadrabiając około kilometra.
Nowy dzień. Pełen wrażeń. Oblegana, jak Jasna góra przez Szwedów. Energylandia. Przyjazd o 10.00. Kraina śmiechu, przezwyciężania strachu, wielkich oczu, schłodzenia w bryzach wody. Zawirowanie w głowie, bezwolne krzyki „Nie……….!!!!!!!!!!”, aby potem powiedzieć „jeszcze raz” z wypiekami na twarzy i łzawiącym okiem.
I tak do wieczora. Potem smaczne frytki, jakaś cola. I zostało wspomnienie cudownego dnia. Przeszedł tak szybko.
Ostatni dzień podróży. Jasna Góra. Z Domu Pielgrzyma wyszliśmy o 5.30, aby stanąć przed Częstochowską Ikoną. By w tym miejscu zawierzyć Matce Bożej prywatne i wspólne intencje. Uczyniliśmy to zmagając się z rannym niedospaniem. Dlatego potrzeba było świeżego powietrza. Najlepsze miejsce to punkt widokowy na jasnogórskiej wieży. Delikatne poruszanie się krużgankiem i spoglądanie na wszystko z góry uczy pokory i podziwu dla budowniczych. Msza w kaplicy Różańcowej w intencji parafii. Obiad. Wyjazd do domu. Po drodze inne atrakcje obowiązkowe w XXI wieku czyli McDonald.
W Wawrowie byliśmy o 23.00. Tęskne spojrzenia rodziców były przepięknym przywitaniem. Uśmiechnięte buzie dzieci i ich iskrzące oczy potwierdzeniem dobrze przeżytych chwil. Tak kończyliśmy wakacje w 2017 r.
Więcej zdjęć w Galerii.