List z misji w Kamerunie
Siostra Hanna Gnatowska przysłała do księdza proboszcza list, którego treść zamieszczamy poniżej.
Siostra opisując życie na misjach, bardzo prosi o naszą pomoc materialną.
Drogi Księże Andrzeju, pozdrawiam najserdeczniej.
Pisze, aby powiadomić Księdza i wszystkich drogich nam Dobrodziejów, że od połowy sierpnia jestem na nowej misji na WSCHODZIE KAMERUNU dosłownie w lesie! Każdego dnia dojeżdżam 20 km do mojej szkoły, za którą jestem odpowiedzialna.
Każdego dnia przeżywam nowe wyzwania, poziom jaki tu jest przechodzi wyobrażenie, mam na myśli biedę i utrudzenie.
Lasy, lasy, dżungla ogromna z wężami i skorpionami na dzień dobry… domki straszne (norki), raczej do których ludzie lasu zachodzą tylko na noc lub chowają się przed burzami i deszczem.
W szkole mam 241 dzieciaków, wszystkie dzieci są zobowiązane przychodzić do szkoły w mundurkach, we wszystkich szkołach katolickich , prywatnych jest taki obowiązek, oczywiście misjonarze wspierają jak mogą te szkoły. To my jesteśmy za nie odpowiedzialni, są też księża. Biskupa mamy Polaka Jan OZGA, bardzo się stara o swoją Diecezję i sprowadził sporo misjonarzy z Polski. Ma też już Księży tubylczych, oni są bardzo zaangażowani w diakonii Pastoralnej i tak się „kręci” nasze misyjne Posłanie przez Boga i Kościół.
Jedno jest pewne, że bez wsparcia z Polski przez Przyjaciół Misji niewiele byśmy zdziałali, dlatego biegnę do Księdza z prośbą, abyśmy kontynuowali mocno nasze wspólne zaangażowanie, aby pomóc tym maleńkim męczennikom, tak nazywa te leśne dzieciaki moja poprzedniczka! Jest to prawda, dzieci jest bardzo dużo, one służą też jako siła robocza, kiedy widzi się trzyletnie dzieciątko targające na swych maleńkich pleckach niemowlaczka to serce się kraje. Rodzice zostawiają w domu małe dzieciaki, a sami uzbrojeni w maczety, ogromne noże, wyruszają nawet na kilka dni w głąb lasu gdzie mają trochę wypalonego pola, na którym uprawiają orzeszki ziemne, maniok i inne afrykańskie jarzyny, banany, które się gotuje jak nasze ziemniaki.
Drogi Księże Andrzeju, to tylko kropla w morzu, mam nadzieję, że znajdę chwilę, aby opisać po dłuższych doświadczeniach moją misję w NKOUM pośród tutejszego ludu, jeszcze bardzo niezrozumiałego dla nas białych, pomimo cywilizacji poszukiwań i odkryć żyją tutaj plemiona, które są niedoścignione dla naszej kultury wyobraźni. Co innego jest przyjechać z wizytą, a co innego żyć pośród nich i prowadzić wspólnie dzieła, jak np. Szkołę, nauczyciele z Nkoum są biedni żyją w dość trudnych warunkach, opuszczają swoje rodzinne strony, otrzymują misje i muszą się dostosować, przemieścić z 90 dzieciaków np. zaradzić wszystkiemu: zadbać o własną rodzinę i nauczać dzieciaki, które po zajęciach nie mają z czego się uczyć, bo książki zostają w klasie, wracają tylko z tabliczka i kawałkiem kredy w ręku, która może w nocy będzie zjedzona przez szczury……
Będę na dziś kończyć, czy mogę liczyć na drogiego Księdza, ze w Niedziele Misyjna Ksiądz nie zapomni o mnie i misji, do której mnie skierowano. Ciekawa jestem czy Ksiądz otrzymał szara kopertę ze sporą ilością rysunków od dzieciaków, które wspierałam będąc w stolicy, tam bieda wyglądała inaczej. Na moje miejsce w Yaounde postawiono nowa siostrę, która niedawno zjechała na misje i to ona przejęła pałeczkę. Będę kończyć, tak pomyślałam rano, że dziś napiszę do Księdza, dawno Księdza nie „czytałam” ani nie słyszałam, milo będzie zamienić kilka słów, może Ksiądz będzie mógł mi pomóc rozwinąć jakąś pomoc konkretną na misji pośród dzieciaków i nauczycieli, czekam na znak od Księdza pozdrawiam z całego serca wszystkich ludzi dobrej woli, powierzam się Księdza wrażliwości i możliwości pośród wielkich tego świata, wiem, że Ksiądz i Parafianie nie zostawicie mnie tak samej sobie, bo cóż ja tu zdziałam!
Sama mogę tylko się modlić, a tu modlitwa musi być poparta czynami i to konkretnymi tyle jest biedy i niemocy, że aż strach myśleć, obiecuję Drogiemu Księdzu i Parafii pamięć modlitewną, dziękuję za wszystko co już zrobiliście, Koło Różańcowe niech się pięknie rozwija, Pan wynagrodzi Wam każdy nawet najmniejszy gest dobroci uczyniony dla tych maluszków.
Z góry dziękuję z serdeczną pamięcią przed Panem, niech Pan ma Księdza w swej opiece
s. Hanna Teresa Gnatowska misjonarka z Kamerunu