Ale, to już było… Wspomnienia z ferii zimowych
Tegoroczne ferie spędziliśmy w Poroninie korzystając z gościnnych stoków Białki Tatrzańskiej. Tym razem wybraliśmy się 57 osobowym autobusem, który miał zaledwie jedno wolne miejsce. Ekipę stanowili nie tylko młodzi, ale także rodziny z naszej parafii i zaprzyjaźnione.
Ekipę wychowawczą stanowili wypróbowani w boju zeszłoroczni opiekunowie i zarazem trenerzy – Pani Ewa Bajdzińska oraz Państwo Lucyna i Aleksander Stuła; którym serdecznie dziękujemy za wysiłek, gorące serca oraz pełen profesjonalizm. Dziękujemy także Pani Dorocie Tomczak, która pełniąc funkcję wychowawczą ratowała szczególnie tych, którzy „mieli już dosyć ciągłego zjeżdżania” i zapragęli wymoczyć się w basenie, czy skorzystać z innych atrakcji Białczyńskich Term.
Może nie wszystko poszło zgodnie z założeniem, okazało się że na początku zabrakło pokoi, trzeba było poczekać, lub zadowolić się, jak się okazało niższym standardem przez 2 dni. Za to przepraszam. Niewątpliwie zmęczenie powodowało pewne napięcia, ale gdzie ich nie ma. Jednak w zasadzie obóz oparty na codziennej mszy św., na wzajemnej pomocy oraz trosce o siebie wpisał się dobrze w pamięć uczestników. Wielkim sukcesem obozu jest zadowolenie wszystkich, którzy nauczyli się zjeżdżać na nartach. Koniecznie trzeba pochwalić grupę dziewczynek, które systematycznie przygotowywały liturgię Eucharystii (przygotowanie sali, śpiewy, czytania)- budziły zachwyt wśród dorosłych, oraz pewien dyskomfort pośród obozowych leniuszków. Druga grupa, systematycznie aktywna to młodsi ministranci, uczący się w nowych warunkach pełnić służbę przy ołtarzu.
Każdy dzień przynosił nowe niespodzianki – od konnego kuligu, poprzez zwichnięcie kostki jednego z bardziej wytrawnych „szybkonarciarzy” ( na szczęście w drodze do autobusu, a nie w trakcie bicia kolejnego rekordu), aż do odwiedzin w zakopiańskim Karmelu, gdzie wspólnie przeżywaliśmy naszą ostatnią obozową Eucharystię i gdzie miał cud uzdrowienia wspomnianej kostki.
Zostały tylko Krupówki; a na nich zakupy, lody, pizza i ostatni rzut oka na Tatry.
Powrót pociągiem do autobusu i droga powrotna do Wawrowa.
Wszystkim bardzo dziękuję za dobry czas.
ks. Andrzej Kołodziejczyk